Dziś, w ramach wsparcia sesji osadzonych w ponurych futurystycznych światach, zajmiemy się tematyką apokalipsy i postapokalipsy ale w nieco innej perspektywie niż klasyczna.
Zacznijmy od
inter-apokalipsy, końca świata w toku. Zastanówmy się jak zagłada jest
odpalana, jak przebiega na bieżąco, jak wpływa na zwykłego człowieka, jakie
problemy a więc i przygody generuje. Będzie prepersowo i survivalowo. Omówimy
pierwsze godziny i tygodnie zagłady zakładając, że będzie ona rozciągniętym w
czasie procesem a nie czymś błyskawicznym. Apokalipsa może mieć różne oblicza,
prędkość upadku cywilizacji może być zmienna. Wojna atomowa, wybuch
superwulkanu, uderzenie planetoidy, zniknięcie magnetosfery, superzaburzenia
słoneczne, przebudzenie sztucznej superinteligencji i bunt maszyn, najazd
obcych, lokalna deformacja czasoprzestrzeni czy paruzja - powtórne przyjście
Jezusa albo przebudzenie się Wielkiego Cthulhu – w
zależności od szczegółowego przebiegu dane zdarzenie może skończyć cywilizację
w ciągu jednego-dwóch dni ale może również potrwać miesiącami.
Jeśli do
zdarzenia inicjującego apokalipsę dojdzie nagle, niespodziewanie, bez
zapowiedzi, to chaos informacyjny będzie olbrzymi. Zupełnie fałszywe
informacje, histeryczne plotki, teorie spiskowe i domysły bazujące na bieżącej
sytuacji geopolitycznej będą się mnożyć w zastraszającym tempie. Usłyszycie o
apokalipsie zombi a tymczasem będzie to cyberatak obcych. Dowiecie się o nowym
wirusie a rzecz będzie dotyczyć unicestwienia Księżyca. Zanim media
społecznościowe zamilkną, zanim serwery w różnych częściach świata padną i
infosfera wyparuje, świadkowie takich wydarzeń, a więc również bohaterowie
naszej inter-apokaliptycznej sesji, będą zdezorientowani. Nie sugerujcie, nie
zdradzajcie Graczom jaka jest natura zagłady. Niech postacie dotknie lęk przed
nieznanym, brak jasnych informacji, niepewność a co za tym idzie brak jasnych
wytycznych co robić, na co konkretnie się przygotować?
Szukać
najbliższego garażu czy schronu? Udać się do kościoła? Barykadować się w domu z
zapasami wody czy uciekać w góry albo do lasu? Pędzić na lotnisko czy na
autostradę? Wrzucić swoja komórkę do wanny, żeby Skynet nie mógł nas śledzić i
przeprowadzić ataku dźwiękowego infekującego mózg? Chaos, niepewność, pogłoski,
zamieszanie, czekanie na wskazówki z twarzą przylepiona do ekranów telefonów i
telewizorów. Wycie syren w miastach ogłaszające jakiś alarm, ale czy bombowy
czy może oznajmujący skażenie biologiczne? Kto wie?
Potem – godzinę / dwie później, w
zależności od tego gdzie jesteśmy – w dużym blokowisku czy na podmiejskim
osiedlu spokojnych szeregowców, pełzająca panika wybucha. Jeśli na niebie
pojawią się dziwne chmury, światła, zorze, wojskowe samoloty czy meteory - wszystko jeszcze bardziej przyspieszy. Ludzie
rzucą się po zapasy, nie planowo, ale chwytając wszystko po drodze. Odkręcą
kurki z wodą, co sprawi, że jeszcze zanim wodociągi i przepompownie padną z braku prądu, ciśnienie w rurach
stanie się minimalne. W zależności od tego kiedy staną elektrociepłownie i
lokalne rozdzielnie (silny sygnał elektromagnetyczny albo przepięcia mogą je
wyłączyć) w domach zabraknie prądu. Jeśli bohaterowie graczy podczas startu
apokalipsy są po nocnej stronie globu to pewnie sięgną po świeczki i latarki. Smartfony
będą intensywnie użytkowane i szybko się rozładują stając się złomem. Zresztą
sieci łączności zawieszą się, przeładowane a może zaatakowane lub odcięte przez
państwo? Ludzie będą musieli zdać się na tradycyjna pamięć, ich świat zmniejszy
się nagle do rozmiaru osiedla, mieszkania, pokoju. A obok będzie strach.
Kiedy jeszcze komunikacja będzie
działać numer alarmowy będzie zajęty. Nikt nie pomoże w potrzebie, zbyt wielu
oczekuje pomocy. Rodzina i przyjaciele będą zalewać postacie komunikatami,
gdzie troska o bliskich miesza się domysłami, plotkami i pomysłami co robić,
często sprzecznymi.
Duża część ludzi, zwłaszcza
starszych, mniej energicznych zostanie w domach. Reszta weźmie sprawy w „swoje
ręce”, ruszy do sklepów, po zapasy a potem być może poza miasta, które może być
celem ataku lub wkrótce miejscem dantejskich scen walki o zasoby. Pamiętajcie,
że filmy apokaliptyczne są znane wielu. Teraz wszyscy je sobie przypomną, będą
działać, chcąc wyprzedzić innych, ale popełnią te same błędy. Główne ulice
staną się zakorkowane, nieprzejezdne. Mniej sprawni i starsi ludzie będą błagać
o wsparcie, pomoc. Stłuczki i awantury na parkingach supermarketów,
przepychanki w aptekach, sklepach sportowych i nielicznych salonach oferujących
broń gazową. Szaber zacznie się zaskakująco szybko. Rozpoczną go chuligani,
przy okazji demolując witryny, niszcząc samochody. Na mieście wyć będą
godzinami alarmy pojazdów, syreny karetek, radiowozów i jednostek straży
pożarnej. Niektóre kościelne dzwony wezwą
wiernych do wspólnej modlitwy, inne staną w płomieniach. Ludzie będą leżeć
krzyżem, biczować się i kajać za grzechy albo odgrywać się, mścić na swoich
wrednych przełożonych albo wymierzać karę degeneratom. Przecież nie ma nic do
stracenia.
Nie wszystko zawali się od razu.
Wielu ludzi będzie jeszcze przez dzień czy dwa sumiennie wykonywać swoje
obowiązki. Mając nadzieję, że chaos przeminie, kryjąc się przed strachem w
rutynie, która runęła, starając się koncentrować na pracy, nie myśląc o końcu
wszystkiego. Od czasu do czasu z kranu popłynie woda. Na paśmie awaryjnym
telewizja nadawać będzie krótkie audycje i plansze z informacjami o stanie
wyjątkowym. Animacje mające uspokoić dzieci i programy przyrodnicze z zeszłej
dekady. W internecie znajdzie się milion wersji wydarzeń, żadna nie będzie
prawdziwa. Milion porad co musisz zrobić, jak zareagować. W radio przez dzień
czy dwa wciąż lecieć będzie muzyka, jakby tren pogrzebowy cywilizacji a potem
wszystko zamilknie, zgasną światła. Gaz w kuchenkach również zniknie.
No, może nie wszystko, nie od
razu. Jest trochę użytkowników CB radio, baterie i akumulatory wciąż działają,
niektóre agregaty prądotwórcze zasilane są benzyną. Ale to tylko wydłuży
agonię. Na niektórych gospodarstwach czy ogródkach działkowych są studnie
głębinowe, zdarzają się samowystarczalne farmy z wiatrakiem i panelami
słonecznymi, ale to rzadkie przypadki.
Bez prądu i chłodni zapasy
żywności, te, które nie znikną przez pierwsze 48 godzin, zepsują się rychło.
Suchary, ryż, makarony, ciastka i wszystko co można dłużej składować zostanie
zabrane, rozkradzione w pierwszej kolejności. Ludzie będą o to walczyć. Butelkowana
woda, a więc woda czysta, stanie się cenna niczym złoto już po trzech-pięciu dniach od momentu startu apokalipsy. Zapewne po około dwóch tygodniach nikłe zapasy żywności zgromadzone w domach skończą się. Ludzie, o ile nie będą poukrywani w piwnicach
w obawie przez obcymi albo skażeniem promieniotwórczym, zaczną polować w
jeziorach i rzekach na ryby, łapać żaby i ślimaki, szczury i ptaki a potem
zabijać zwierzątka domowe. Band dzikich agresywnych psów może nie być –
wszystkie czworonogi zostaną pożarte. Splądrowane apteki, sklepy sportowe i
centra budowlane staną się pełne śmieci, podobnie jak ulice. Paliwo w
samochodach wytrzyma rok czy dwa. Na długo zanim przestanie być efektywne,
zostanie spuszczone z baków lub zużyte. Pożary nie strawią miasta od razu, ale
będą stałym zagrożeniem, podobnie jak choroby. Tyfus, czyli dur brzuszny (odpowiada
za niego salmonella w wodzie i jedzeniu – bierze się z braku higieny) i cholera
(przecinkowiec cholery – 50% śmiertelności przy braku leczenia) zaczną się
szerzyć… Pożary biorą się nie tylko z piorunów, ale samozapaleń substancji
łatwopalnych, majstrowania przy agregatorach z paliwem, od palenisk i ognisk –
wszak wodę i żywność ludzie będą chcieli gdzieś podgrzewać, gotować a otwarty
ogień łatwo roznosi się z wiatrem. Butli gazowych, turystycznych piecyków i
filtrów będzie bardzo niewiele w porównaniu do potrzeb a każdy będzie uważał,
że jego potrzeby i sytuacja jest najgorsza.
Pierwsze rozboje zaczną się w
dniu apokalipsy. Przybiorą na sile. Pobicia i rozboje staną się powszechne.
Ludzie zaczną organizować się w małe, kilkunastoosobowe uzbrojone grupy, wracać
do plemiennego trybu życia. Niektóre związki rozpadną się, konieczność
zaspokojenia podstawowych potrzeb za wszelka cenę zredefiniuje życie społeczne.
Prawo silniejszego, bezwzględnego, zacznie dominować bardzo, bardzo szybko.
W zależności
od tego w jakim rejonie świata gracie (aby oddać klimat i kontrast polecam
przygody w realiach naszej polskiej codzienności – miejsc do niedawna
swojskich, rodzinnego miasta czy wsi), nasycenie bronią palną i obecnością
wojska będzie różne. W zależności od rodzaju apokalipsy wyroczniami i
autorytetami mogą stać się: wojskowi, lekarze, orędownicy UFO albo księża.
Niektóre grupy szukające szybkich, prostych odpowiedzi i remedium na chaos
szybko się zradykalizują, zaczną szukać kozłów ofiarnych. Autorytety, naukowcy,
politycy zamiast być słuchani pierwsi spłoną na stosach. Głupie, ale proste
wytłumaczenia zdominują skomplikowaną desperacką rzeczywistość.
Władze lokalne
i państwowe upadną szybko, w ślad za nimi pójdą służby mundurowe, choć nie od
razu i nie wszystkie. W naszych realiach Obrona Terytorialna, część pracowników
firm ochroniarskich, policji i straży miejskiej może mieć dostęp do różnego
typu broni, podobnie jak koła łowieckie, myśliwi i prywatni kolekcjonerzy.
Kontyngenty obcych wojsk, u nas na przykład oddziały żołnierzy NATO, będą
chciały szybko wrócić do siebie, nie patrząc na koszty i ewentualne ofiary
postronne. Desperacja i nerwowość ludzi z bronią w obliczu ostatecznego końca
wszystkiego są nieobliczalne. Rozszerzone samobójstwa, ataki amoku, depresyjne
stupory zaczną się zdarzać coraz częściej. Do tego dojdą wszystkie wydarzenia
związane z samą istotą apokalipsy – jej rodzajem. Jeśli to erupcja super
wulkanu to mamy rozszerzające się zaćmienie nieba, chłód, zimę nuklearną,
umieranie roślin, zanieczyszczone powietrze, problemy z oddychaniem, kilkunastocentymetrową warstwę pyłu / popiołu, która wszystko przykryje. Promieniowanie, toksyczne
deszcze, demony polujące po zmroku lub Marsjanie dokonujący łapanek za dnia - pamiętajcie
o postępujących czynnikach apokalipsy i ich konsekwencjach, skutkach.
Duże, hałaśliwe konwoje pojazdów
wypuszczających się na szaber przemierzają miasto. Niektórzy straceńcy czują
zbliżającą się zagładę. Będą albo się modlić i pokutować, być może siłą
nawracając innych albo postanowią odejść z przytupem, zabawić się jak nigdy
dotąd, zaszaleć.
Jak napisałem: brakuje wody,
żywności i umiejętności jak ją zdobyć, zakonserwować. Żyje się z dnia na dzień,
niepewnie a przecież apokalipsa postępuje. To, co ją wywołało zapewne przynosi
przeróżne inne skutki. Świat stoczy się w barbarzyństwo zaskakująco szybko,
życie straci na znaczeniu. Wszędzie zapanuje rozkład, bród i smród. Większe
zadrapanie grozić będzie powikłaniami, każde złamanie – kalectwem. Nieliczni
prepersi i survivaliści ruszą w dzicz z namiotami, w lasy, kopać ziemianki i
przetrwać w rodzinnych grupkach, najlepiej ze znajomym lekarzem czy technikiem
medycznym. Polować na dziki, hodować ziemniaki, bronić się przed hordami
zdziczałych psów, walczyć między sobą o resztki umierającego świata. Pieczarki,
korzonki i owady staną się przysmakami. Koty, wiewiórki i gołębie zagoszczą nad
paleniskami. Nie zabite kulami ale kamieniem czy włócznią. Przy ogniu nikt nie
będzie wspominał starego świata, który runął miesiąc czy dwa miesiące temu,
wszyscy będą zbyt zmęczeni a rany będą zbyt świeże… Bezradność, brak
umiejętności przetrwania, słaba kondycja – zdziesiątkują ludzkość. Wkrótce
pojawi się kanibalizm, racjonalny, wytłumaczalny.
To tyle start apokalipsy, jej
preludium.
Teraz weźmy na warsztat
postapokalipsę ale w wydaniu planetarnym i międzyplanetarnym. Nie będę
nawiązywał do Fallouta, Madmaxa, Nauroshimy czy Mutanta Rok Zerowy, napiszę kilka
słów o tym jak spojrzeć całościowo na świat postapokaliptyczny osadzony w
większym kosmicznym uniwersum, tam gdzie ludzie rozprzestrzenili się, istnieje
rozsiana na wielu koloniach cywilizacja zdolna pokonywać przestrzeń i tylko
jedna z planet tej cywilizacji, niekoniecznie rodzima Ziemia, jest światem upadłym,
zrujnowanym, postapokaliptycznym, na który można się wybrać.
Wyprawa na taki zniszczony,
niebezpieczny, być może zupełnie nieznany, glob czy kontynent może być ciekawym pomysłem na przygodę albo
całą kampanię.
Dobrze to widać w systemie
EclipsePhase, gdzie ludzkość rozprzestrzeniła się po całym Układzie Słonecznym
i trzyma się całkiem dobrze, mimo że Ziemia jest zakazaną planetą: zruinowaną i
zainfekowaną po buncie sztucznych inteligencji zwanych Tytanami. W naszym
rodzinnym zapomnianym minisystemie „Strefa Śmierci”, publikowanym na łamach magazynu
„Magia i miecz”, mieliśmy z kolei Ariadnę – planetę po apokaliptycznej karze
wymierzonej przez Imperium Solarne. Również w Alienie, konkretnie w części
czwartej, Resurrection, Ziemia jest opisana jako bardzo nieprzyjemne, niepopularne,
zniszczone miejsce, prawdopodobnie po krachu klimatycznym i jakiejś wojennej,
nuklearnej zawierusze.
Planeta postapokaliptyczna, na którą
bohaterowie będą mieli zawitać – celowo lub przez przypadek, to ciekawa
lokacja. Być może trzeba będzie odnaleźć na niej konkretny przedmiot lub osobę.
Odzyskać nadzwyczaj wartościowy dla kolekcjonerów obiekt, pakiet danych
militarnych, przedstawiciela unikatowej fauny czy flory albo dokonać ekstrakcji
człowieka lub grupy osób. A może grupa bogaczy postanowi wybrać się tam na
ryzykowną, pełną adrenaliny wycieczkę, radiacyjne safari bądź zwiedzanie na
żywo, a nie w virtualu, postapokaliptycznego rezerwatu i do tego celu wynajmie
bohaterów – jako transport i ochroniarzy zarazem? Albo ktoś bliski drużynie
potrzebuje pomocy? Jakiś kosmolot rozbił się na postapokaliptycznym świecie,
załoga czeka na ewakuację i liczy się każda godzina? Być może drużyna będzie
działać dla organizacji humanitarnej celem uratowania większej grupy osób, np.
dostarczając leki. Oczywiście przygodę można też zacząć od przymusowego,
awaryjnego lądowania bohaterów na niegościnnej, postapokaliptycznej planecie,
planecie śmierci, na której od lat nikt nie był ze względu na różne zagrożenia.
W przypadku planowanej wyprawy całość
przedsięwzięcia będzie się składać z przygotowania do ekspedycji, zgromadzenia
wiedzy o aktualnym zagrożeniu, docelowym terenie, może zdobycia map lub
pozyskania przewodnika, następnie odpowiedniego wyposażenia bohaterów i ich
statku, załatwienie pozwoleń czy licencji na eksplorację – jeśli takowe mieć
trzeba. Potem zacznie się realizacja zadania, a więc lot na docelową planetę i
lądowanie na niej, co może być utrudnione, jeśli ten świat jest aktywnie
izolowany – otoczony zakazem lotów, objęty blokadą, kordonem satelitów
dozorujących. Taka blokada może wynikać z zagrożenia, jakie może nieść pobyt na
planecie (na przykład wydostanie stamtąd jakiejś nanozarazy lub innej
inteligentnej broni), czy być wprowadzona z powodu, że dany świat to
kolonia karna, miejsce zsyłki i nikt nie
może go opuszczać, trafia się tam z „biletem w jedną stronę”. Nie tylko lądowanie
na zakazanej planecie może być utrudnione. Późniejszy start z niej może być
jeszcze trudniejszy.
Wyprawa, planowana lub nie, na
postapokaliptyczny świat to duże ryzyko. Nawet jeśli zignorujemy ostrzeżenia
ewentualnych orbitalnych stacji dozoru i unikniemy ostrzału w kosmosie to
lot przez atmosferę i manewrowanie w
powietrzu może skończyć się zestrzeleniem – jakieś stare, automatyczne systemy
obrony przeciwlotniczej mogą być wciąż aktywne na powierzchni. Niestabilna
pogoda, trąby powietrzne i huragany niosące ze sobą chmury odpadków, śmiecia,
nanozytów lub kwasu – to wszystko może zagrozić bohaterom. Po wylądowaniu
niestabilna pogoda nie zniknie, dołączy do niej rozregulowana tektonika, może
zaburzenia pola magnetycznego, skażenie, zmutowana flora i fauna, dewianci lub
agresywne roboty albo wszystko na raz – w zależności od typu apokalipsy.
Niezbędny może być zwiad,
zwłaszcza jeśli ewentualne, zdobyte wcześniej dużym nakładem środków mapy okażą
się być niedokładne lub zgoła fałszywe. Z różnych przyczyn – być może lądowanie
nie udało się w planowanym miejscu, być może rzeźba terenu zmieniła się przez
lata, być może drużynie sprzedano fałszywki, być może z map ktoś świadomie
usunął pewne lokacje.
Z powodu skażenia biologicznego,
chemicznego lub radiologicznego mogą być potrzebne odpowiednie skafandry i
zasoby. Jeśli w przygodzie chodzi o ratunek dla rozbitków, to być może po
dotarciu do wraku okaże się, że wzywająca pomocy załoga została uprowadzona i
rozdzielona, np. porwana przez lokalne, agresywne plemiona. Mogą być to
zdegenerowani, zdziczali potomkowie ludzi, jakieś obce gatunki lub roje
samoświadomych automatów. Na tyle silne i zorganizowane, że z niektórymi
grupami trzeba będzie negocjować i handlować zamiast się bić.
Jeśli świat był wysoce rozwinięty
to w ruinach miast i na autostradach polować mogą mniejsze i większe watahy
zdziczałych pojazdów autonomicznych, creizicarów,
czyhające na ludzi, pragnących zemsty. Może niektóre z nich noszą jeszcze w
sobie martwych, zmumifikowanych pasażerów. Stada samoświadomych, oszalałych
samochodów, kanibalizujące się dla odzyskania części i polujące na każdego
przedstawiciela „organicznych”… Scenografia w stylu filmów „Terminator” i bunt
maszyn, niekoniecznie robotów bojowych ale wszelkich urządzeń, w tym AGD,
komunikacyjnych i porządkowych, połączonych w sieć, wydaje się być może mało
oryginalnym ale bardzo grywalnym środowiskiem do przygód pełnych zagrożeń i
akcji.
Być może wewnątrz robotycznych
ciał będą schowane organiczne, ludzkie mózgi, klony jednej, przesiąkniętej
szaleństwem istoty albo cały gatunek biomechanicznych despotów w rodzaju
Daleków czy Cybermenów z Doktora Who. Na planecie mogą działać starożytne
systemy obronne po antycznej wojnie obcych, niewidzialne i niewykrywalne – jak
w świetnym, klasycznym filmie „Zakazana planeta” z 1956 roku, bardzo polecam!
Postapokaliptyczny, omijany przez
wszystkich świat może być doskonałym poligonem do testowania xenomorficznych
broni, nowych leków, nanosystemów czy czegoś innego o czym mogą mieć
nieszczęście przekonać się nasi bohaterowie stając nieświadomie do konfrontacji
z jedną z wielkich kosmokorporacji. Być może cała wyprawa, sponsorowana przez
osoby trzecie, będzie rodzajem testu polowego nowego produktu, skafandra,
broni, systemu łączności czy po prostu studium zachowań, analizą neuro-behawioralną
ludzi w obliczu zagrożenia. Jednym słowem bohaterowie będą królikami
doświadczalnymi w wielkim, planetarnym laboratorium pełnym śladów poprzednich,
ekstremalnych eksperymentów i ich ofiar….
Jeśli myślicie o czymś mniejszy,
krótkim jednostrzale, to operacja namierzenia konkretnego schronu, pokonanie
jego zabezpieczeń, włamanie się do środka i wydobycie stamtąd przedmiotu lub
osoby, wszystko w realiach postapokaliptycznych, będzie ciekawą analogią do
minidungeonu w wydaniu sci-fi. Pułapki, ślady poprzednich ekip, ukryte
przejścia, zawalone pomieszczenia i rozregulowany system podtrzymywania życia
oraz autonomiczne systemy obronne kompleksu zapewnią kilka godzin dobrej
zabawy.
Jak zawsze przy jednostrzałach w
konwencji technotrillera dobrze jest ustawić presję czasu. Dotyczącą zmniejszającego
się okna powrotu: nadciagającego supertajfunu lub eksplozji atomowej, która ma
wyjałowić lub oczyścić dany teren pod nowe inwestycje planetarne.
Odwiedzany przez bohaterów świat
postapo nie musi być pełen ruin i promieniowania czy hord zombi. Równie dobrze
mogła go odzyskać w pełni dzika, agresywna roślinność – cały glob porasta
duszna puszcza a jedynym gatunkiem rozumnym jest odmiana smardza – symbiotycznego
grzyba. Polecam genialną „Cieplarnię” Briana Aldissa!
Planeta może być też jednym wielkim rozumnym oceanem (jak w „Solaris” Lema)
albo być skuta wielką epoką lodowcową. A może jej obrót, rotacja globu, uległ zatrzymaniu – jedna strona świata grzeje się w słońcu, druga zamarzła w ciemności a na
styku dwóch stref szaleją gigantyczne wichury i... coś jeszcze.
Podsumowując – przygoda postapo w
większym uniwersum międzyplanetarnym daje nam szersze perspektywy nie kasując
niczego z bogatego spektrum tej konwencji, dokładając za to inny punkt wejścia
i wyjścia. Znalezienie się w zupełnie obcej scenografii zrujnowanego świata
może być ciekawą odskocznią od typowych przygód na kosmicznym szlaku.
Czego Wam niniejszym życzę!
Do
następnego razu, o ile los pozwoli.
Świetnie, że cykl powrócił, Maestro. Oby los sprzyjał!
Dzięki!